wtorek, 16 sierpnia 2016

Kolejne trzy.

Witam.
Urlop trwa a my nadal w Uniejowie. Kolejna była niedziela. Jednak zaczynając od końca a właściwie od początku... Jakiś czas temu urodził mi się pomysł aby wybiec z domu od rodziców w Uniejowie i dobiec wałem wzdłuż Warty na zaporę Jeziorsko. Wg mapy nieco ponad 18 km. Nie jest to duży dystans ale jakoś tak mnie ciągnęła ta trasa. Akurat złożyło się tak że właśnie w tą niedziele udało mi się zrobić ten projekt. Odczuwalna około 18-20 stopni, trochę zawiewało- pogoda ideał. W pewnym momencie myślałem tylko że zaraz lunie, ale na szczęście nie. Muszę przyznać że był to naprawdę przyjemny bieg. Błoga cisza, praktycznie żywej duszy dookoła, a jeśli już to daleko. I cały czas po lewej Warta. Czasem leniwa i szeroka z dużymi plażami a czasem szybka i wąska ze skarpami na brzegach. Coś mnie ciągnie w tą stronę. Bardzo chciałem biec koroną wału przeciwpowodziowego aby widzieć jak najwięcej, ale niestety nie ma na niej nawet ścieżki. Co prawda było widać ślady jakby ktoś niedawno jechał tu autem i bieganie po zaroślach ma super amortyzacje to jednak drogą po lewej wału biegło się znacznie lepiej. Trasa wyglądała tak.
A na końcu.

Po kilku chwilach dojechał mój ewentualny support.
Czyli Nianio z dziadkiem. Co prawda Franek zdążył zasnąć po obiadku, ale dotarł. Co do samej trasy zdecydowanie polecam zarówno na bieg, marsz, kije (nw) czy rower. Tylko w razie ewentualnego wycofu lub konieczności wsparcia z zewnątrz sprawa się nieco komplikuje, wiec trzeba poznać drogi ewakuacji ;-). POLECAM :-).
Jak już wróciliśmy i nieco się ogarnąłem zrealizowaliśmy dawny pomysł- rycerz Franio pojechał na zamek. Niestety tarcza i miecz zostały w domu, ale wizytacja się udała. Obejrzeliśmy nawet bliższą okolicę.


Czuby na czubie ;-)
Czy tak mam trzymać? (To za tymi drzwiami o które pytałem czy ktoś pamięta :-))
Później jeszcze trochę spaceru (zawsze zastanawiałem się ile jest drogą dookoła parku- myślałem że wiele więcej). A wyglądało to tak:




Później już tylko kolacja, kąpiel i spać a stary do garażu i dłubanie przy dwóch kółkach ;-).
W świąteczny poniedzielnik nic takiego nie robiliśmy po zbieraniem się do domku. Ale znalazłem coś co Młodego rozbroiło. Odsunąłem parę szpargałów i ukazało się coś pod białym ale szarym od kurzu prześcieradłem. Coś to przypominało, ale co. Odsłoniłem troszkę prześcieradło.... i słyszę motor...on jest czerwony...'
Zdjęcie paskudne, ale pokazuje radość. Warto zabrać w trzydzieści miejsc aby choć w jednym zobaczyć taką radość- bezcenne.
A co do motoru. Czeska Jawa typ 50. Motorower który dostałem od dziadka. Po drodze jeździł nim jeszcze mój tata a ja z nim w przekroku na poduszce.. Niebawem doprowadzimy go do pierwotnego stanu i będziemy śmigać.
Wtorek. Już w domku- wszędzie dobrze ale tutaj najlepiej. A najważniejsze że komplet. Plan był taki aby iść do kina- pierwszy raz z Nianio. Już od kilku dni o tym mówiliśmy i stało się (dziękuje bardzo za vouchery). Wybór padł na Gdzie jest Doory. Franek niby wiedział o co chodzi, ale tak chyba nie wiedział czego się spodziewać. Myślę jednak że raczej mu się spodobało. Co prawda zdarzyła się jedna chwila znudzenia ale daliśmy rade. Film nawet też ciekawy.
Jutro już środa a mam jeszcze dwa pomysły :-). I znów grzebie przy rowerach.....
Pozdrawiamy.

Brak komentarzy: