niedziela, 10 lutego 2019

Zielone 28.

Cześć.
Jakiś czas temu udało mi się zdobyć dwa rowery. Stan ich nie były najlepszy, ale miałem na nie pomysł.
Pierwszy wyglądał tak: 
Natomiast drugi, zielono- niebieski:
Ten drugi miał iść w piach i być zupełnie odrestarowanym a pierwszy w planie był rostem. Czyli mechanicznie śmiga a wygląda jak złom. Cóż rolę się odwróciły i zielono- niebieski stał się Złomkiem a ten pierwszy nieco się zmienił.
Role się odwróciły ale i tak standardowo na pierwszy ogień poszło siodło.
I o ile sam stelaż był po prostu czasochłonny, to skóry tak wyschniętej jeszcze nie widziałem.


Jak się później okazało to holenderski Lepper Primus.
Podczas rozbiórki potwierdziło się że stelaż to tylko kosmetyka. Fakt że rzadko które siodełka mają tyle elementów wiec pracy było więcej. Dodatkowo cały czas się zastanawiałem czy jak je rozkręcę to ta sprężyna w przedniej części nie wypali mi w twarz :-).






Standardowo mycie, natłuszczanie, czyszczenie, polerka.






Przesadziłem nieco tylko z natłuszczaniem, ale jest już ok ;-). Musze przyznać że na tak wygodnym siodle jeszcze nie jeździłem.

Co do reszty- cóż najpierw rozbiórka. Obawiałem się standardowo problemów z rozłączeniem widelca od kierownicy. Udało się bez problemu jednak widelec musiałem wymienić- oryginalny miał spawany uchwyt koła- lepiej nie ryzykować. Chciałem zachować również oryginalny suport z korbami- okazało się że korba, oraz pedały zostały.... dospawane. Niestety trzeba było ciąć.
Sama rama pozalewana smarami oraz zardzewiała. Jednak po piaskowaniu zaczęła nabierać wyglądu.







Piaskowanie oczyściło z rdzy oraz brudu uwydatniając przy okazji spore wżery. Postanowiłem jednak że takiej patyny maskować nie będę a pokryje ciemno zielonym matem. Tym razem komorę lakierniczą miałem na balkonie ;-).
W międzyczasie zająłem się kołami. I znów klops. Okazało się że obręcze nadają się co najwyżej na żyrandol, a nie do jazdy. Tym sposobem wpadły nowe używane koła :-), które oczywiście zostały rozebrane na śrubki.






Po myciu, wymianie elementów które wymienić trzeba było oraz malowaniu innych przyszedł czas na składanie.








Wracając do komory lakierniczej- trafiły do niej również po piaskowaniu obręcze:










Kierownica też nieco się zmieniła- poszła w dwa kolory.


Mając najważniejsze elementy gotowe mogłem zabrać się za montaż. Udało mi się również zdobyć dosyć ciekawe opony.




Musze przyznać że dość długo biłem się z myślami w temacie błotników. Oryginalne były w tragicznym stanie. Jak już zdecydowałem że będą, udało mi się kupić inne w to miejsce. Wystarczyło je nieco wyprostować, wyczyścić oraz przemalować. Przy okazji od 0 musiałem zrobić ich wsporniki- parę metrów drutu, trochę gięcia między innymi na kolanie :-). Później już tylko wypolerowanie i gotowe. Na koniec jeszcze tylko błyskotka na tył :-).






Tak więc starym sprawdzonym sposobem rower został rozebrany na części pierwsze. Elementy które nie nadawały się do użycia zostały wymienione. Kilka pozostało z tego powodu gdyż są po prostu bardzo nietypowe i nie udało mi się ich nigdzie dostać. Niektóre prace szły szybko i bezproblemowo a inne spędzały sen z powiek. Jazda testowa już była i po drobnych poprawkach rower będzie gotowy.
Jak wyszedł? Chyba źle nie jest :-).









 Troszkę pracy i nerwów kosztował, ale myślę że było warto. Jeszcze tylko drobne poprawki i będzie gotowy do sprzedaży :-). Gdyby ktoś był zainteresowany to zapraszam.
Kolejny staroć uratowany od huty. A słowo daje jeśli włożymy w niego trochę serca to posłuży nam wiele lat dając frajdę z jazdy. A przy okazji jest jedynym w swoim rodzaju.
Pozdrawiam.