sobota, 31 października 2015

Nie ma tego złego...........

Hej.
Mieliśmy jechać na weekend 08.11 do Krakowa na bieg niepodległości, jednak wchodząc na strone aby nas zapisać zauważyłem informacje że limit miejsc został wyczerpany dosłownie przed dobą- shit. Od razy @ do organizatora czy jest szansa na dopisanie nas. Niestety po krótkiej wymianie @ okazało się że nie ma szans i zapraszają za rok (limit 1000 osób, to w Uniejowie było 1500, a w Toruniu będzie 5k). Trochę sie zdołowaliśmy- miał być fajny wyjazd- nocleg u mojej kuzynki, spotkanie ze znajomą, bieg....., ale pomyśleliśmy że w sumie możemy jechać ale bez biegu, może tak byśmy sobie tylko skoczyli. Pare dni później Kasia mówi że nie dostała wolnego, tzn możemy wyjechać w sobotę rano najwcześniej, po to żeby w niedziele popołudniu wracać- odpuszczamy....
Ale jak w tytule parę dni temu kolega zarzucił pomysł Półmaratonu Św. Mikołajów- jedziemy z noclegiem, a co tam. Już zapisani nie możemy się doczekać.
A tak z innej beczki- siedzę chory w domu i zapuszczam brode- tzn chyba sprawdzam jak długo wytrzymam i kiedy zacznie mnie wnerwiać.
Pzdr

poniedziałek, 19 października 2015

18,10,2015

Hej.
Niedziela- wstaliśmy skoro świt, czyli obudził nas Franek ok 7.30 ;-), ogarnęliśmy się trochę, spakowaliśmy i w drogę do Uniejowa na IX Bieg do Gorących Źródeł. Kasia wpadła na pomysł że pojedzie już w ciuchach do biegania, w sumie czemu nie. Wychodząc z Frankiem poprosiła abym wziął jej buty na powrót. Dojeżdżając pojechaliśmy na hale odebrać pakiety startowe a później do moich rodziców. Wszystko wypakowałem, żona spytała czy wziąłem jej buty- grzecznie odpowiedziałem o k....wa......., ale piszę więc żyje. Rodzinny domek jest ok 1,5km od rynku gdzie był start, więc pobiegliśmy sobie powoli. Pogoda była znośna- fajnie chłodno i przestało mżyć. Tradycyjnie przed biegiem ustawiły się kolejki do wucetów na czym skupił się bardzo jeden z kamerzystów, cóż podobno każdy na swoje fetysze ;-).
O 13.30 wystrzał z działa i ruszył bieg....... i jakie było moje zaskoczenie i niezwykle miła (już druga tego dnia) niespodzianka kiedy to w najmniej odpowiednim momencie mój cudowny telefon wraz z runtastikiem powiedziały mamy cię w dupie i nie będziemy mierzyć odległości..... a co tam. Dopiero po około kilometrze wszystko zaczęło działać jak powinno dlatego trasy trochę brakuje w schemacie ale co zrobić. Trasa jak w zeszłym roku, tylko że w zeszłym roku ja jeszcze dyszek nie biegałem za to była duża ekipa od Kasi z pracy......niestety z tej ekipy na 9 edycji bioegu byliśmy tylko my, może za rok.
Czas 1.07- bez rewelacji, ale przy braku czasu na treningi to i tak nie jest źle.
A po biegu znów do szkoły (tam też odbieraliśmy pakiety startowe) na żurek i z buta do domu, tzn nie do Łodzi, żeby nie było... ;-) Za to do Łodzi Kasia wracała w domowych różowych japonkach- dobrze że nie kazała mi w nich jechać- nie, nie chodzi mi o zimno ;-).
Teraz oczekiwanie na 08,11 i Bieg Niepodległości w Krakowie, ale o tym później.
Do następnego.

P.S.
Biegnąc obok Lawendowych term przypomniał mi się pewien pomysł projekt biegowy- trzymajcie kciuki żeby się udał to opisze ;-) a myślę że może być fajny i chyba byłbym pierwszy :-).
Pzdr

niedziela, 11 października 2015

Trzeba sie wreszcie ruszyć

Witam.
Za tydzień dycha w Uniejowie więc trzeba się w końcu ruszyć. Niestety ostatnio coś brakuje samozaparcia...... :-( do regularnych treningów. Ruszyłem sobie wieczorową porą nową dla mnie trasą, czyli z Radogoszcza prosto Włókniarką:
https://www.runtastic.com/pl/uzytkownicy/jakub-karnicki/sesje-sportowe/1042894286
Biegnąc doszedłem do wniosku że zaczyna się mój sezon. Na termometrze 4 stopnie (i cieplej raczej nie będzie), ciemno i ....... biegają tylko zapaleńcy- mijałem aż dwie osoby, w tym jedna ubrana na -20 stopni ;-) (nie to żebym się nabijał ;-)).
Czekać tylko na śnieg i -10......- tak wiem nie to jest normalne.
Pozdrawiam.

P.S.
Trzymajcie kciuki za Uniejów.

piątek, 2 października 2015

Poprostu prosto- biegowo.

Witam.
Korzystając z okazji że jesteśmy poza Łodzią a do tego Franiem mogła zająć się babcia postanowiliśmy trochę z Kasią pobiegać- taka ósemeczka żonie przyszła do głowy. Jak pomyśleliśmy tak zrobiliśmy:
Nie ma to jak aktywność w ciszy, bez zgiełku miasta...... w miłych okolicznościach przyrody i najlepszym towarzystwie.
Pod względem efektywności i wyników nie był to najlepszy trening ale jak to Kasia stwierdziła- ważne że jest ruch. I tego właśnie się trzymamy ;-).
Na końcu prostej, czyli w połowie drogi zatrzymaliśmy się na poboczu duktu i postanowiliśmy po robić pompki i brzuszki, a co tam....


Oj, byle uciec poza miasto.... tak to wyglądało:


A wracając spotkaliśmy takich jegomości:
Żmija zygzakowata (dwa maluchy były- fajnie syczały ;-)) oraz padalec.

A jutro na weselicho kuzynki do Bełchatowa i po weekendzie pewnie znów pobiegamy.
Pzdr