piątek, 27 listopada 2015

Wczoraj bieganie, dziś ściana.

Cześć.
Chce wrócić do poprzedniej formy, albo nawet ją przebić więc poza bieganiem wróciłem również na ścianę. Ze względu na brak partnera do liny głównie boulderuje. Ze względu na lokalizacje, możliwości treningowe, możliwości przebywania z Frankiem wybór padł na Boulder Spot Cafe. Poza samą ścianą mają tam również kampus, drążki, kółka, slack, atlas, hantle, piłki i wiele, wiele innych sprzętów do ćwiczeń. Hala podzielona jest na dwie części- jedna tylko ze ścianą i druga z pozostałym sprzętem.
Powroty zazwyczaj są trudne, ale od czegoś trzeba zacząć. Chciałem opisać Wam coś więcej na temat trudności, ale oczywiście nie byłbym sobą gdybym nie zapomniał zrobić zdjęcia opisu skali trudności- obiecuję poprawę. Są następujące poziomy trudności oznaczone kolorami:
-Bardzo łatwe
-Łatwe
-Średnio trudne
-Trudne
-Bardzo trudne.
Mam nadzieje że nic nie przekręciłem. Kiedyś robiłem całe dwa pierwsze stopnie, większość trzeciego i zabierałem się za czwarty- to było naprawdę coś. Teraz robię cały pierwszy i część drugiego :-(. Myślę jednak że i tak jest dobrze bo przede wszystkim sprawia mi to frajdę. Mam już jedną drogę która dziś mnie kilka razy zrzucała- ale jeszcze kilka treningów i pęknie a sprawia mi niesamowitą frajdę :-D.
Oczywiście w treningu ważne są też chwile restu ;-)

Po wspinaniu przyszedł czas na brzuszki i pompki o których pisałem kilka postów wcześniej. Kampus (robiłem zazwyczaj część drugą od lewej) na razie odpuszczam- trzeba nabrać krzepy:
 
A na koniec przed rozciąganiem został slack. Kiedyś udawało mi się przejść prawie całą długość taśmy. Wiem że wygląda to komicznie, ale jest to świetne ćwiczenie na równowagę:
Chciałbym polecić i zachęcić do odwiedzić i ćwiczeń na obiekcie nie tylko wspinających się, ale również osoby które chciałyby spróbować czegoś nowego. Można spokojnie wykonać tutaj bardzo dużo ćwiczeń jak na każdej jednej siłowni czy w klubie fitness (poza grubymi materacami które widać na filmie i zdjęciach są tez cienkie jak maty na których można wykonywać ćwiczenia), ale wykonywać te do których raczej nie znajdziecie sprzętu w innych miejscach (kółka akrobatyczne, drążek na linach o średnicy ok 5cm, drążek do podciągania o szerokości ze 2,5m, slack oraz wiele innych i pojawia się co chwila cos nowego). Kolejnym atutem jest możliwość wejścia m.in na karte benefitu bez ograniczeń czasowych :-).
Mam nadzieje że zachęciłem .......
Pozdrawiam i do zobaczenia.

Pętla Łagiewnicka

Witam.
Jakiś czas temu urodził mi się pomysł obiegnięcia dookoła lasu łagiewnickiego. Założyłem że wybiegam z domu (nie jadę do lasu i tam biegam) i poruszam się jak najbliżej granic lasu ale nie po ulicy- tak aby przemieszczać się duktami, ścieżkami itd.
Jak pomyślałem tak zrobiłem. Wymyśliłem sobie że akurat dziś mam wolne. Wstanę rano, zjem śniadanie mistrzów (banan pomielony z 0,5..... kefiru) zawiozę Kasie do pracy, Frania do żłoba, wrócę, przebiorę się i ruszę. Jakie było moje zaskoczenie jak zadzwonił rano Kasi telefon, tyle że nie budzik a kolega z pracy z pytaniem czy będzie dzisiaj...... była 7.15.
Wracając do sedna z 2 godzinną obsuwą ruszyłem w trasę. A wyglądało to tak:
Pogoda jak dla mnie bardzo fajna- ok -3 stopnie, bez wietrznie i troszkę prószył śnieżek. Pierwszą część trasy (do 5,5km) i ostatnią (od 13km) już znałem. Biegnąc wzdłuż Łagiewnickiej do leśnictwa łódzkiego biegniemy częściowo ścieżką rowerową:
Po drodze przy jednym ze stawów dawno nie otwierana brama (nie wiem czy to od leśnictwa czy od szpitala)- widać po wrośniętych drzewach:
Dalej biegłem posiłkując się mapą w runtasticu i trochę na orientacje ponieważ po raz kolejny okazało się że mapy nie zawierają wielu duktów i ścieżek.
Stawy obok leśnictwa (z resztą nie tylko te) lekko przymrożone:
Przemieszczając się dalej na wschód dotarłem do kapliczek św. Rocha i św. Antoniego przy Wycieczkowej:

Część ścieżek nie było ewidentnych (na zdjęciu poniżej widać bardziej wyraźny fragment) więc biegłem na czuja w nadziei że nie skrócę trasy ale też nie wybiegnę kilka kilometrów za daleko ;-):



Część trasy prowadziła wzdłuż tylnych granic i ogrodzeń prywatnych posesji, czyli koniec lasu. Od 6 do 12 kilometra co chwila były delikatne podbiegi i zbiegi ale wokół cały czas otaczały mnie spore jak na łódzkie warunki pagórki- trzeba będzie tam poćwiczyć podbiegi :-).
Troszkę biegłem również brukiem ulicy S. Działka wracając na znaną już wcześniej trasę ale od drugiej strony czyli stawy przy Arturówku:

Dalej już ulica Żucza którą do tej pory jeszcze nie biegłem (zazwyczaj poruszałem się Kasztelańską):
Niestety na końcu Żuczej był znak zakaz wjazdu teren prywatny. Tak w sumie pomyślałem że biegnę a nie jadę, ale znając moje szczęście wolałem nie ryzykować...... i pobiegłem ścieżynką wzdłuż...... hałdy ziemi i tylnych granic posesji:

Dalej dobiegając do mostku na Bzurze napotkałem sarenkę (chyba- nie znam się zbyt dobrze na dziczyźnie :-) ale zdjęcia zrobić nie zdążyłem. Dalej mostkiem i do domu starą dobrze znaną trasą:



Ogólnie zrobiłem 19,22 km w 2,27h. Nie jest to jakiś super dystans i czas ale jak na mnie myślę że nie jest źle.
Trasa ma bardzo dużo wariantów. Można ją zarówno skrócić jak i wydłużyć- wszystko zależy od inwencji i chęci. Szczegóły trasy są tutaj. O tej porze było bardzo dużo mokrych liści dzięki czemu czasem w butach też było mokro, ale.....co nas nie zabije....- ważne że woda nie chlupała ;-). Biegnąc po samym lesie spotkałem "aż" dwie osoby. Jednak myślę że nawet będąc tam w piękny weekend w porze spacerowej nie spotkacie tam tłumów.
Zdecydowanie polecam.
A jutro czas na ścianke- czyli witaj Boulder Spot Cafe.
Pozdrawiam.

P.S.
Zapomniałem dopisać że śniadanie mistrzów okazało się za słabe. Przy takim dystansie powinienem zjeść coś więcej, ale oczywiście bez przesady, ewentualnie zabrać na drogę żelik energetyczny. Człowiek uczy się na błędach......

poniedziałek, 16 listopada 2015

Trzeba wziąć sie do roboty.....

Cześć.
Po dłuższym przestoju (poza bieganiem) trwającym od urlopu- 06/07,2015 czas zabrać się do roboty. Czyli poza bieganiem w miarę możliwości chociaż raz w tygodniu ścianka (to pierwsze może dwa razy) i na początek co drugi dzień i na każdej ściance ćwiczenia w domu. Zawsze robiłem 5 serii wszystkich ćwiczeń zwiększając jedynie z czasem ilość powtórzeń. Aktualnie wygląda to tak:
-5 x 10 pompek
-5 x 7 podciągnięć na drążku- nachwyt i na przemian raz chwyt na szerokość barków a raz wąsko- dłonie obok siebie
-5 x 20 brzuszków- i tutaj sytuacja się komplikuje. Zamiast pisać pokażę:
 
 
 
 
Czasem robię tak że powtarzam po kolei brzuszki, pompki i drążek od razu wszystkie serie, a czasem po jednej, dwie lub jeszcze inaczej- jak kto woli.
Wydaje mi się że ćwiczenia dobre zarówno dla kobiet jak i dla facetów. Początkujący też powinni sobie poradzić, ale z kółkiem mogą trochę poczekać ;-).
W planach mam dołożenie kolejnego ćwiczenia, ale jak to się stanie dam znać.
Nawet Kasia zaczyna się przekonywać do części z nich.

A tak odbiegając nieco od tematu..... W ostatnią sobotę Kasia była w pracy wiec pomyślałem że skoczymy na ścianke z Frankiem. W piątek prośba do mamy aby naszykowała które ciuchy mogę młodemu założyć (chętnie wyprasuje ale nie ogarniam które do czego....:-().  Rano w sobotę Kasia wychodząc wytłumaczyła mi co i jak z ciuchami. Zgadnijćie- k.... wszystko pomyliłem.
Na ściankę pojechaliśmy po drzemce. Mamie daliśmy furę a my jak to Kasia mówi "hej przygodo" czyli MPK. Z cukru nie jesteśmy a i dla Franula frajda. Wychodząc na luzie z domu na klatce zdążyłem sprawdzić że 99 mamy za 7 minut. Zeszliśmy- szybkie przegrupowanie- Franek na barana i w nogi bo przecież jeszcze bilety trzeba kupić. Zdążyliśmy i nawet miejsce z przodu wolne ;-). Franek po drodze dyrygował kierowcy jak ma jechać a ja sprawdziłem że na miejsce przesiadki przyjedziemy równo z tramwajem 5. Dojeżdżamy- jest, w gotowości przy drzwiach, otwierają się i wyskakujemy....... .Znów przegrupowanie- Franio na ręce i bieg.... Niestety psikus dyliżans odjechał. Pytanie do młodego- na barana? Tak tata buba. I tak doszliśmy na Smugową. Weszliśmy a tam 3 osoby :-D. Co oznacza że Franio może biegać praktycznie dowoli. Nawet trochę próbował się wspinać i to całkiem nieźle mu szło. Trochę po wisiał też na klamach- siła musi być ;-). Niestety później zeszło się trochę ludzi więc poszliśmy na drugą stronę- Franek grał na bakarakach i targał talerze od sztangi w międzyczasie zaczepiając dziewczyny a tata zrobił ćwiczenia jak wyżej plus slack. Trochę nam zeszło ale i tak dopiero wychodząc w drzwiach spotkaliśmy mamę- przyjechała po nas z pracy wracając.
Niebawem idziemy na trening wszyscy razem :-D.


P.S.
Świetny pomysł i dzięki dla ekipy Spota za zgromadzenie  zabawek dla dzieci. Tablica, klocki, piłeczki, kolorowanki. Ostatnio nawet "prasa" dziecięca.
 


Pozdrawiam.

środa, 4 listopada 2015

Spacerowo ze żłobka

Cześć.
Z racji dobrej pogody padł pomysł aby wracać z młodym na pieszo/mpk ze żłoba. Najpierw Kasia, dzień później ja. Najpierw pomyślałem że dojdziemy Inflancką do Zgierskiej, dalej w tramwaj i do domu, ale w sumie młody lubi chodzić wiec tak sobie pomyślałem że możemy iść do Parku Mickiewicza. I tak też zrobiliśmy. Po drodze trafiły się pewne skarby:


Nyse zauważyłem przez przypadek, ale chyba już nie do odratowania- wrosła porządnie. Trampka widziałem już wcześniej, ale byłem ciekaw czy nadal stoi.......
Idąc uliczkami trafiliśmy do parku i tutaj się zaczęło- przekopaliśmy całe tony liści, była też przeprawa przez kanalik burzowy, zbieranie i rzucanie gałęzi. Niestety nie pomyślałem o chlebku więc nie było czym dokarmiać kaczek- następnym razem zabiorę ;-).



Zmierzając na tramwaj trafiliśmy na placyk z torem i przeszkodami dla rowerów oraz opony. Tutaj młody ćwiczył równowagę- po oponach za rączkę, ale po słupach drewnianych już sam :-).

Dalej już na trambambaj (łapki zimne, nóżki już trochę bolały) i do domciu. W sumie przeszliśmy 2,2km- Franio nie ma jeszcze 3 lat, więc wynik chyba niezły, chociaż to i tak nic w porównaniu z tym jak ostatnio biegł z mamą (oczywiście z króciutkimi przerwami) około 600m plus kolejne 400m po 15 minutowej przerwie po Arturówku. Aż byliśmy w szoku. W sumie niech bierze przykład ze starych i łapie się za sport.....
Do zobaczenia.