sobota, 29 kwietnia 2017

Frankoński rowerek- finał.

Witam.
Udało mi się wreszcie ukończyć odnowę rowerka dla Frania. Wydaje mi się że wyszło całkiem nieźle. Najważniejsze że podoba się Młodemu, choć jazdy testowej jeszcze nie było ;-).
Zaczynając jednak od początku. Wiedziałem że Franiowi przydałby się nowy rower. Założyłem że w odróżnieniu od dotychczasowego będzie na kołach 16 a nie 12 calowych. Chciałem też aby był lekki- współcześnie sprzedawane nie dość że są ciężkie to średnio nam się podobają. Wymyśliłem że poszukam rowerka z moich dziecinnych czasów i odnowimy go. Franio bez problemu się zgodził. Rozpuściłem zatem wieści że poszukuje czegoś takiego i niebawem otrzymałem zdjęcie i pytanie czy brać go dla mnie.
Dzięki Sikora- zdecydowałem się bez wahania. Został znaleziony na jednym z okolicznych skupów złomu. Chciałem utrzymać go w stylu z epoki zostawiając jak najwięcej oryginalnych części. W planie było też pozostawienie, ale skróconych obecnych błotników, jednak ich stan był na tyle kiepski iż odpuściłem.
Po odebraniu od razu z Franiem rozebraliśmy go. Części przy których spodziewałem się problemów z rozbiórką udało się poodkręcać bez problemu ale niestety pojawił się problem z rozłączeniem kierownicy od widelca. Próbując na siłę ją odkręcić wygiąłem widelec. Wkurzony (delikatnie mówiąc) na siebie udałem się do kilku serwisów gdzie nikt nie był w stanie pomóc aż trafiłem do pana Kasińskiego na Legionów. Sam wątpił w to że się uda, a ja przed oczami miałem perspektywę cięcia kierownicy lub widelca. Jednak mocnym szarpnięciem odkręcił a widelec wyprostował- kamień z serca.



 



 
 

Tym razem nawet rozszprychowałem koła.
Mam u rodziców klucz rowerowy z odpowiednimi nacięciami do szprych. Zawsze myślałem- nie zabieram go i tak nie będę potrzebował. I musiałem kombinerkami odkręcać, co zrobić. Ale i tak chciałem założyć nowe ;-).


 



Rama, widelec, obręcze oraz osłona łańcucha pojechały do piaskowania i malowania. Bałem się trochę czy po piaskowaniu zostanie coś z obręczy jednak okazało się że cała korozja jest powierzchowna i jak najbardziej można je malować. Franio sam wybrał sobie kolory, ja jedynie wybrałem gdzie jaki ma być.
Czekając na efekty malowania zabrałem się za dalszą rozbiórkę elementów mechanicznych, mycie ich oraz polerkę chromów. Co do polerki- chciałem zrobić ją szczotką na kątówkę lub wiertarkę. Okazało się że kątówka ma za duże obroty i może popalić powłokę a wiertaka powinna mieć regulacje prędkości obrotów. Skoro nie miałem ani takiej wiertarki ani specjalnej polerki została mi szmatka ;-) i pasta. Nie wyszło lustro bo nie mam aż takiego zapału ale wydaje mi się że wyszło całkiem nieźle.






 
 

W wolnej chwili, już w mieszkaniu doczyściłem również jarzmo siodła i sztycę. Okazało się że nie zakupie nowej sztycy, ponieważ nigdzie takich nie ma- średnica 16mm. Cóż- zostało doczyszczenie ;-).
Wreszcie przyszedł czas na odbiór z Elplastu. Nawet Franio pojechał ze mną. Efekty były zaskakujące. Zdjęcia nie oddają wyglądu. Do koloru został dodany brokat a na koniec położony klar w połysku. Bardzo mieni się pod światło- dla nas bajka.
Przyszedł więc czas na pierwsze składanie. W niektórych miejscach trzeba było zebrać pilnikiem nadmiar farby aby móc nabić np. miski.




Ucieszyłem się też że robiłem dokładną dokumentacje fotograficzną- nie do końca byłem pewien montażu piasty tylnej ;-) jednak finalnie działa jak należy.



Później przyszedł czas na pedały. Chciałem założyć nowe ponieważ obecne były w nienajlepszym stanie. Tutaj pojawił się kolejny problem. Oryginalne były na śrubę 10tke a obecnie produkowane najmniejsze są na 1/2 cala. Takich jak potrzebowałem nie ma nigdzie. Pomyślałem więc że wymienię same osie/śruby, ale takich też nigdzie nie znalazłem (problem z gwintami- lewy i prawy są przy pedałach). Pozostało wiec gruntowne mycie, czyszczenie i mała rzeźba. Postaram się jednak poszukać ślusarza który rozwierci i nagwintuje korby do współczesnych standardów i wtedy problem będzie definitywnie rozwiązany.


Po kupieniu siodła pojawił się też problem ze spasowaniem sztycy z jarzmem i siodłem- jakoś nie chciało to ze sobą współgrać. Problem udało się rozwiązał składając jarzmo ze starego i nowego ;-). Znów nieco rzeźby, ale działa.
 
Żeby nie było za nudno pojawiły się jeszcze dwa problemy. Jeden z dokupieniem szprych to tylnego koła. Potrzebne były o długości 125mm- na szczęście znalazłem przez internet firmę która robi na zamówienie według potrzeby. Udało się koła zapleść- efekt żółciutkich obręczy z niklowanymi piastami i srebrnymi czyściutkimi szprychami był nie do opisania.
Tym drugim problemem było znalezienie chwytów o średnicy 15mm- nie ma takich. W takim razie założyłem owijkę taką jak w kolarkach. Efekt niestety nie jest najlepszy, ale póki co nie mam innego rozwiązania. Na finał doszedł jeszcze łańcuch i gotowe.







Romet Pawik i jego nowe wcielenie gotowe. Może nie wygląda jak 20-30 lat temu, ale czy gorzej. Na pewno dostał nowe życie i trochę posłuży. A my przy okazji nieco się nauczyliśmy. Satysfakcji z wykonanej pracy nikt nie zabierze. Troszkę również trzeba było "zainwestować". A tak szczegółowo:
-rower- 15pln
-naprawa widelca + miski osi suportu- 18pln
-malowanie- 250pln
-szprychy przód- 11pln
-szprychy tył- 24,50pln z przesyłką
-opony- 2x 26pln
-dętki- 2x 14pln
-siodło- 30pln
-śruby, nakrętki, podkładki- ok 5pln
-zaplecenie kół- 30pln
-łańcuch + owijka- 66pln
suma 529,5pln.
W takiej cenie pewnie spokojnie kupie nowy rowerek. Jednak mimo że nowy to czy takiej jakości i czy posłuży długo? Czy będzie na tyle oryginalny? Poza tym rzecz gustu ale ten nam się zdecydowanie bardziej podoba (Franiowi również a to jemu przede wszystkim ma się podobać).
Czekamy tylko na poprawę pogody i ruszamy :-).
Pozdrawiamy

P.S.
Mój pierwszy custom, w sumie to customik ;-) a w głowie już kolejne pomysły.

Brak komentarzy: