niedziela, 5 listopada 2017

Pradziadek ożył ;-)

Cześć.
Dawno dawno temu przywiozłem z mojego rodzinnego domu pewien rower. Dopiero po pewnym czasie dowiedziałem się że jest to nasz krajowy ZZR Popularny. Odkąd pamiętam jako dzieciak stał on nieużywany w stodole i tylko kurzył się. Podobno kiedyś dziadek na nim jeździł ale miał już nowszy. Kiedyś posiłkowałem się nim nieco jak popsuł się mój "góral" jednak gdy przestał hamować ten pierwszy został naprawiony a staroć znów poszedł w kąt.
Wpadłem jednak jakiś czas temu na pomysł aby przywrócić go do życia. Wymyśliłem sobie jednak że pozostawię go w stanie niezmienionym a jedynie sprawie aby dalej nie rdzewiał i był w miarę sprawny. Po wytarganiu ze stodoły wyglądał tak:
Wystarczyło odkręcił zbędny bagażnik, kawałek dosztukowanego błotnika oraz przetrzeć na mokro i od razu zaczął lepiej wyglądać:
Jak już pisałem założenie było takie aby wymienić tylko to co niezbędne a resztę usprawnić i zakonserwować pozostawiając patynę. Standardowo na pierwszy ogień poszło siodło. Skóre nieco zapleśniałą z kilkunastoletnim kurzem udało się doczyścić. Oczywiście nity zastąpiłem odpowiednimi śrubami a stelaż pomalowałem bezbarwnym matowym lakierem ;-).


 

Kolejnym robionym elementem były koła. Chciałem zostawił jak najwięcej z oryginału, czyli nawet szprychy, bałem się jednak że popękają podczas odkręcania więc zostały na miejscu co znacznie utrudniło czyszczenie. Udało się jakoś to jednak ogarnąć. Co do samych szprych kilka zostało wymienionych na nowe, wzmocnione jedno gniazdo a wewnątrz obręczy aby zminimalizować ryzyko przebicia dętki nawinąłem szeroko taśmę izolacyjną. Środki piast dokładnie umyte i złożone na nowo. Bałem się nieco czy to będzie działać- po jeździe próbnej okazało się że jest ok ;-).



 
 
Kolejnym elementem, na którym bardzo patynę było widać (kilka warstw farby) były błotniki. Tak jak pozostałe elementy najpierw zostały wyszorowane szczotką ryżową, następnie odtłuszczone i pomalowane. Mnie się to nawet podoba ;-).

Rama została potraktowana w podobny sposób, jednak pojawił się pewien problem. Otóż przez wiele lat bezruchu wspornik kierownicy zespawał się z widelcem przez co niemożliwe było ich rozłączenie a nie chciałem tego robić na siłę aby nic nie złamać, nie wygiąć. Sposobem udało się wszystko umyć, nasmarować oraz złożyć. Zostało odtłuszczanie i malowanie w mojej domowej komorze lakierniczej ;-) (to najlepsze ze zdjęć niestety)
Zostały w takim razie korby z suportem i pedałami oraz łańcuch. Tutaj rutynowo mycie, czyszczenie, klar i złożenie. Przy łańcuchu chciałem ożywić oryginał. Dlatego, że zazwyczaj lepiej pasuje do powycieranych zębatek, tutaj jednak okazało się że nie grał w ogóle i założyłem nowy, a że był zbyt krótki musiałem dołożyć parę ogniw z innego- taki misz masz. (Niestety nie mam zdjęć z tego etapu).
Tym sposobem rower był prawie gotowy- pozostały opony z dętkami. Wymyśliłem sobie jednak że mają to być opony w rozmiarze 28x2,00, ale koniecznie z brązowym bokiem. Znalazłem w jednym sklepie, jednak cena do zakupu nie zachęcała, tym bardziej że miały być do roweru który zazwyczaj będzie stał jako pamiątka. Zawsze były ważniejsze wydatki i tak sobie stał i czekał ponad rok aż trafiłem na podobnie oponki, ale zdecydowanie tańsze.
Tak powstał Pradziadek ;-). Przeczekał swoje ale długo jeszcze pożyje ;-).













Pozdrawiam.