czwartek, 25 czerwca 2020

A czemu nie.

Dobry wieczór.
Przez tą cholerną pandemie oraz niesprzyjające warunki pogodowe dopiero w czerwcu udało mi się wybrać w skały. Tak naprawdę do ostatniej chwili nie było wiadomo czy pojedziemy, jednak w sobotę wieczorem okazało się że nasi przyjaciele jednak zostają więc w niedziele możemy do nich z Franiem dojechać. Nie będę kłamał- banana miałem od ucha do ucha.
W niedziele rano na robiłem kanapek oraz obowiązkową kawę i dorzuciłem do wcześniej spakowanego szpeju. Jeszcze tylko szybki kurs na giełdę zoologiczną po pokarm dla frankońskich żabek i w drogę.
Niedzielny cel- Mirów. Musze przyznać że unikam popularnych rejonów. Raz że wiele dróg jest często wyślizganych, to po drugie jestem aspołeczny i unikam tłumów ;-).
Ale dlaczego nie- tam coś ciekawego też się znajdzie.
Pierwsza zmiana już na starcie- cały teren ogrodzony i opłaty. Co prawda nie duże i z rabatem dla wspinaczy ale jednak. Jest to prywatny teren, więc właściciel ma do tego pełne prawo.
Tuż za bramą byliśmy już w komplecie- czworo dorosłych i 3 dzieci.
Po sprawdzeniu kilku skał dotarliśmy pod Szare Ściany. Niestety musieliśmy poczekać dłuższą chwile aż zwolni się miejsce- Jagoda naliczyła 10 wędek. Smutne. Turystyka.
Jednak jak już się miejsce zwolniło zaczęliśmy wspinanie. A przyznam że dawno nie dawało tyle radości.