poniedziałek, 6 marca 2017

Progres pełną gębą.

Cześć.
Ostatnio coraz częściej wspinaczka gości w moim "kalendarzu treningowym". Chyba nawet kosztem biegania. Mam partnera na drugi koniec liny, a i Młody chyba złapał bakcyla. Byliśmy z Tomaszem parę dni temu (nawet nie pamiętam jaki to był dzień). Nie dość że tyraliśmy ciężko ze trzy godziny to i udawało się pokonywać kolejne trudności, osiągać założone cele. Oby tak dalej.

A co do łapania bakcyla... Młody miał nie dawno 4te urodziny (raz jeszcze dziękujemy za super wieczór oraz za pyszny tort).  Tym razem postanowiliśmy go zapytać co tak naprawdę chciałby dostać. Co mu się marzy, co sprawiłoby mu największą frajdę. Lego, jakieś auta, inne zabawki, coś do wspinaczki. Wybrał buty wspinaczkowe- i oto są.

Udało się ustrzelić w Decathlonie. Oczywiście nie obyło się bez przymierzenia w sklepie i od razu przetestowania na kawałku ścianki. Wybór był oczywisty. Dziś przetestował je na panelu. Nie dość że Franio dużo pewniej stawiał stopy na chwytach to mógł jeszcze wykonywać do tej pory nie dostępne ruchy. A są na tyle wygodne że spokojnie biegał w nich po całym obiekcie.
Jego pierwsze baletki. Żadne markowe, ale jego chyba już ukochane. Robiąc taki prezent nie wiem czy większość radość zrobiliśmy jemu czy sobie patrząc na jego szczęście.

A wracając do treningów- robimy też bicki na lato ;-).
Stary też się troszkę powyginał.
Udało się tez rozwiązać problem uprzęży. Do tej pory zarówno Maks jak i Franek korzystali z pełnych uprzęży, które podczas opuszczania bardzo ich uciskały. Niestety z takiego typu uprzęży powinny korzystać dzieci do 140 cm wzrostu- proporcje w budowie ciała mogą spowodować odwrócenie się dziecka do góry nogami. Rozwiązaniem jest uprząż biodrowa (która ma też dużo większy zakres regulacji) plus do tego piersiowa (obie dużo wygodniejsze), przy czym ta druga w Łodzi bardzo trudno osiągalna. Jednak wpadłem na pomysł który potwierdził Tomasz A- uprząż taką zrobię z taśmy (tu wystarczyła 60ka) i karabinka- pajączek (wybaczcie jakość zdjęcia).

Super rozwiązanie- Franek sam chciał wchodzić po raz kolejny i znowu i jeszcze raz. A i zaszedł wyżej. Na filmie udało się złapać jedno z tych niższych wejść.

Zdarzyła mu się też sytuacja że stracił równowagę i zawisł. Troszkę się wystraszył, ale odruchowo usiadł w uprzęży i złapał za węzeł. Po czym zaraz zaczął dalej iść w górę. Młody wkręcił się strasznie. Sprawiało mu to wielką frajdę, pokonywał strach. Ja to dawno nie miałem tak przyklejonego banana. Chyba było po mnie widać dumę.


Coś widzę że kroi się niezła ekipa wspinaczkowa. Jednak stara miłość nie zrdzewieje.
A gdyby ktoś też chciał spróbować, może z dzieciakami to chętnie pomożemy ;-).
Pozdrawiamy.

Brak komentarzy: