niedziela, 12 marca 2017

Misz masz. Frankoński rowerek- część 1.

Witam.
Kasia w pełni wkręciła się w rowerek- nawet dziś pojechała nim na nockę. Niestety wymaga on jeszcze trochę regulacji (albo hamulec zbyt mocno blokuje- cały czas, albo puścił całkowicie). Co do hamulca myślałem że mnie zabije wzrokiem- zrobiłem jazdę testową wokół bloku i wszystko było ok. Następnego dnia Kasia pojechała do pracy i okazało się..... że blokuje nieco hamulec koła tylnego. A ona biedna musiała pedałować. W sumie to też sposób na trening- wyrobienie pary w kopytkach ;-).
Chłopaki za to napierają na panelu. W piątek wybraliśmy się z Tomaszem. Tym razem byliśmy nieco krócej niż zazwyczaj, ale i tak trening okazał się owocny. Musimy jednak znaleźć Tomaszowi jakiś trudniejszy cel, nad którym trzeba będzie nieco dłużej popracować :-). W sumie to musze też taki znaleźć dla siebie- będzie długofalowa motywacja do treningów. Musze tylko uważać na palucha w którym właśnie podczas piątkowego treningu coś strzyknęło i na....  boli. Ja wiem że paluszek i główka, ale akurat w tym sporcie paluchy są ważne- tym bardziej że chyba jako najbliższy cel ustalę sobie ścianę z małymi krawądkami :-). Zobaczymy co z tego wszystkiego wyjdzie. Mam też nadzieje że nie zapomnę po raz kolejny zabrać aparatu;-).
W sobotę za to wybraliśmy się z młodzieżą a dołączyli do nas Piotrek z Natanem.
Chłopaki nieco się po wspinali, ale wchodzili również na drabinkę sznurową. Maksowi udało się również zrobić całą wysokość małpki- gratulacje. Natan próbował po raz pierwszy (o ile się nie mylę) i mam wrażenie że chyba mu się spodobało- z resztą jego tacie chyba również. Może nie zdecydują się na stałe treningi, ale być może uda się wyskoczyć razem od czasu do czasu.


Jednak zdecydowanie lepszą zabawę mieli podczas biegania po materacach w kąciku boulderowym. Nie obyło się również bez paru dzwonów ale wszyscy żyją i nawet nadal mają komplet zębów ;-).
Po tylu wrażeniach Franuś w drodze powrotnej zgasł. Zapomniałem dodać że tego dnia przed ścianą byliśmy jeszcze na małym szopingu:
Mamy już własną pętle i karabinek które służą jako uprząż piersiowa. Mieliśmy jeszcze jechać po suwmiarkę ale brakło czasu.
Wieczorem zabraliśmy się za kolejny projekt do którego właśnie suwmiarka będzie potrzebna. Robimy nowy rowerek dla Frania. Tym razem obraliśmy inną strategie niż u mamusi która miała gotową niespodziankę. Tutaj niespodzianką był rowerek, ale będziemy razem go robić i to Franio ustala co i jak ma wyglądać. A rowerek trafił się zupełnie przypadkiem. Jakiś czas temu rozpuściłem informacje że szukam jakiegoś rowerka dla dziecka, ale takiego z naszego dzieciństwa. No i trafił się.
Sikora- dzięki za cynk ;-). Od razu pojawił się w głowie pomysł. Franio podszedł do sprawy tez ze sporym entuzjazmem.
A finalnie ma wyglądać tak:
Udało nam się go już nawet rozebrać na części jednak niestety przy próbie rozmontowania kierownicy udało mi się nieco uszkodzić widelec. Tego już bez narzędzi nie naprawie więc skorzystam z BeBike. Mam nadzieje że bez problemu uda się rozwiązać problem.
Na dziś były ogólne plany ale wszystko poszło inaczej. Jakiś dziwny ten dzień był ale spędzony i tak razem. Rano Kasia skoczyła na swoją ulubioną piąteczkę a popołudniu skoczyliśmy do figloraju.  Młody się wybiegał, kawusia zrobiona ;-). Trochę razem pograliśmy.
A później Kasia w drodze swoją standardową pirogowską piątką.
A my do domku i spać.
Dobranoc. Do zobaczenia.

Brak komentarzy: