poniedziałek, 1 lutego 2016

Powrót do przeszłości

Witam.
Udało mi się wreszcie uzyskać zdjęcia z naszego pierwszego półmaratonu, wiec postanowiłem o tym trochę napisać. Wszystko działo się 13,09,2015, a był to 4. Półmaraton Dwóch Mostów w Płocku. Startowaliśmy we trójkę- kolega Łukasz plus Kasia i ja. Pojechała z nami również Agata- dziewczyna Łukasza (w tym samym składzie biegaliśmy w Toruniu w mikołajki). Wyjechaliśmy w sobotę z rana aby zdążyć na czas. Niestety po raz kolejny popełniłem ten sam błąd i zamiast na spokojnie w domu zerknąć na mapę rano tępo wpisałem punkt końcowy i ruszyliśmy...... Po przejechaniu 300m światła...... spojrzenie na telefon...... W tym momencie zwątpiłem- przecież mniej więcej wiem z którą stronę jechać- w prawo..... ale nawigacja każe w lewo. Szybka konsultacja z Łukaszem- dobra jedziemy jak każe. Taaak- udało się wyskoczyć na trasę.
Droga jak zwykle mijała miło, głupkowate humory tego dnia znacznie uprzyjemniały podróż. Tradycyjnie obawiając się spóźnienia przykleiłem się do lewego pasa a na gaz rzuciłem cegłę...:-). I okazało się że znów jesteśmy za wcześnie.....ale lepiej za wcześnie niż za późno. Na spokojnie poszliśmy po pakiety startowe, przebraliśmy się, pośmialiśmy, nawodniliśmy.....
W końcu zbliżała się godzina rozpoczęcia biegu więc ruszyliśmy na linie startu. Większość biegu gadaliśmy i śmialiśmy się zamiast skupić na tempie, oddechu i nie tylko, w końcu robimy to dla przyjemności ;-). Obok ludzie biegną w skupieniu w trójka wariatów truchta sobie i śmieje się z siebie nawzajem i ze wszystkiego z czego się da. Jako jedyny czytający regulaminy (podobno jest to już legenda) dostałem ze dwa, czy trzy razy OPR od mojej ekipy że nie powiedziałem im że biegniemy również po drogach nieutwardzonych i będą podbiegi....... Boże jakby to było tak istotne ;-), przecież się doczołgaliśmy.
Trasa składała się z dwóch pętli. Podczas gdy my byliśmy za połową pierwszej zaczęli nas dublować najlepsi......., ale i to można przełożyć na swoją korzyść. Nawet trochę ich pogoniliśmy, ale w sumie doszliśmy do wniosku że nie będziemy ich stresować- niech sobie spokojnie biegną.
Za połową drugiej pętli Łukasz wystrzelił jak z procy z my sobie spokojnie doczłapaliśmy do mety.....a tam taka oto niespodzianka:
Po biegu posiłek regeneracyjny. I tutaj kolejna niespodzianka- nie dość że było kilka opcji do wyboru to jeszcze był pyszny. Poszliśmy więc z Łukaszem po dokładkę, nikt już nie czekał a zostało sporo, co się będzie marnować..... Niestety pani jak usłyszała że prosimy o dokładkę to prawie zabiła nas chochlą....co zrobić. Została pizza :-). Później już tylko przebranie się i powrót do domu. I znów się potwierdziło że kierowca ma....... nie najlepiej. Wszyscy poszli spać, a niestety ten nasza fura autopilota nie ma. Zostałem tylko ja i przyjemność drogi.......
Oczywiście nie biegliśmy na czas a dla czystej przyjemności, na czasy czas jeszcze przyjdzie.
Organizacja biegu była bez zarzutu. Nie padało, jednak było dosyć chłodno, ale w sumie do biegania pogoda dobra.
Myślę że do Płocka jeszcze wrócimy, być może nie na bieg, ale jednak.
Pozdrawiam



Brak komentarzy: