sobota, 6 lutego 2016

Dyszka.

Witam.
Ostatnio trochę miałem przerwę z bieganiem- około miesiąc. Cały czas jakoś miałem większe parcie na ściankę. Przyszedł więc i czas najwyższy aby pobiegać. Udało mi się wygospodarować dziś wolną chwile i jak pomyślałem tak zrobiłem. Jeszcze rano chodziły mi po głowie myśli- zrobię ze 12-13 km i będzie super....., jednak im bliżej biegania tym mój optymizm stawał się bardziej realizmem i z początkowych założeń pomyślałem że w sumie dobrze będzie jak zrobię 7-8.
Oczywiście przed startem pojawił się kolejny "problem"- gdzie biec? Las odpadał bo mokro i będzie bagno, więc zostaje miasto, tylko że nie za bardzo lubię biegać po mieście (światła na przejściach, hałas, zgiełk), a tym bardziej kolejny raz tą samą trasą. Wpadłem więc na pomysł że zrobię wariację do trasy którą często biegałem:
Koncepcja była taka że zamiast biec Łagiewnicką do Julianowskiej skręcę w Kasztelańską i pobiegnę drogą gruntową (łudziłem się że tam nie będzie bagna) wzdłuż torów do Warszawskiej. Problem był jednak taki że wzdłuż torów nie ma drogi......, a przynajmniej nie na odcinku który mnie interesował- cholera. Musiało mi się coś pomylić- na pewno na którymś z odcinków wzdłuż tych torów idzie droga gruntowa, tylko na którym....? W tym momencie było to nieistotne, szybka zawrotka i myk na Wałbrzyską. Nuzia za nuzią, metr za metrem biegłem sobie i tak się zastanawiałem.....po mojej lewej stronie są posesje z domami......a tuż za nimi tory kolejowe...... ciekawe czy im szklanki dzwonią w szafkach jak pociąg jedzie..... :-). Dalej dotarłem do Warszawskiej, następnie przez Biegańskiego do Przyrodniczej i mijając szpital Jordana dotarłem do Parku Mickiewicza. Chciałem obiec pół parku, ale przy końcu (tam gdzie oznaczenie 8. kilometra) musiałem się cofnąć- trafiłem na tyły cmentarza i grupkę panów robiących sobie tam ognisko. Pomijając fakt że to park i tyły cmentarza wystarczyło spojrzeć na panów aby zmienić kierunek biegu, z resztą wymusił to też betonowy płot :-). Dalej już dobiegłem do starej trasy na Zgierskiej, jednak przed tym trafiła mi się po drodze mała góreczka, jednak usytuowana w taki sposób że wbiegając na nią poczułem się jak w scenie z Rockiego kiedy wbiegał na schody ;-)- następnym razem zrobię zdjęcie. Następnie Zgierską prosto do domciu.
Biegło mi się szczerze mówiąc kiepsko. Co chwila zadyszka, parę razy kolka. Chwilami biłem się z myślami czy nie zacząć iść, ale na szczęście nie odpuściłem. Ale żebyście widzieli jakie było moje zdziwienie pod domem jak zobaczyłem 10,37 km i 1,08h. W sumie jak na miesięczną przerwę i to że kiepsko mi się biegło nie jest źle.
Mam nadzieje że niedługo zrobi się sucho, zniknie błoto i będzie można spokojnie wrócić na Okręglik i do lasu Łagiewnickiego.
Pozdrawiam.

P.S.
Kolejny "projekt" juz się robi, tak na zachętę zagadka:


1 komentarz:

Unknown pisze...

To łatwe 😉 Rozkład jazdy pociągów dookoła Łodzi 😜 hehehe 😊