niedziela, 4 grudnia 2016

I po weekendzie.

Powitać.
Teraz już przyszedł czas na faktyczny powrót. Jutro pierwszy dzień w pracy od 21.10. Boże- czuje się jakbym miał pierwszy raz iść szkoły. Dziwne uczucie. Ciekawe czy i co się zmieniło przez tyle czasu...
Weekend tradycyjnie plany były, a wyszło jak zwykle, ale i tak miło było. W sobotę rano skoczyliśmy z Frankiem mpk na rynek po magiczny składnik do przetworów. W popołudniu zabraliśmy się za nasz pierwszy wspólny projekt- odnowę mamusi roweru. Jeździła dzielnie do tej pory ale awaria któregoś pięknego ranka spowodowała że czas na remont. Jesteśmy w trakcie rozbiórki- Franek dzielnie pomaga. Jak na razie udało się rozebrać hamulce, rozkuć łańcuch, wyjąć suport z korbami (a nie szło łatwo). Zostało jeszcze nieco drobiazgów ale będę Wam na bieżąco marudził.
Na dziś zaplanowała była po raz kolejny pewna wycieczka... niestety znów musieliśmy odpuścić. Za to przed południem pojechaliśmy na basen. To znaczy my z Franiem- Kasia biegła :-). I od razu mówię ja jej nie kazałem i autem się dzielimy :-). W sumie oboje chcieliśmy dziś pobiegać a czasu nie było za dużo. Tak wiec spotkaliśmy się pod basenem- idealnie wstrzeliliśmy się czasowo. Na basenie trochę pływania, trochę szaleństwa. Po basenie wygłodzeni więc pobiegłem do biedry po pierogi ;-) (przy Studzińskiego autopauza 3,5 minuty).

5 kilometrów- 35 minut. Źle nie jest. Mamy już też wyzwanie biegowe na przyszły rok. Niestety Kasia nie jest zachwycona. Ekstermynator był jej pomysłem a ja wymyśliłem Perły Małopolski. Mam nadzieje że uda się zrealizować. Terminarz będzie w 2017 roku napięty jak.... A tym czasem poza bieganiem stały zestaw ćwiczeń plus do tego skakanka. Jeszcze tylko ściankę musze wcisnąć.
Wieczorkiem zawieźliśmy Kasie do pracy i Franio zgasł. Jak świeczuszka. Wniosłem tylko na górę taki woreczek i położyłem spać. Po drodze pytał czy mamusia sama pojechała- taki był odlot.
Niby zwykły weekend, ale jakoś mimo częściowo pracy Kasi miło spędzony.
A wycieczki nie odpuszczę.
Pozdrawiamy.

P.S.
Info na temat dzisiejszego biegu Kasi opisze później- nie zdążyłem zsynchronizować jej zegarka a zabrała do pracy ;-).

Edit.
Jak obiecałem tak piszę. Kasia spokojnym krokiem pobiegła na basen. Wyglądało to tak:
A i na basenie były nie tylko wygłupy z Młodym ale i zrobiła parę długości. Słowem ruch gdzie tylko się da.

A co do mnie- chwaliłem się że w poniedziałek wracam do pracy. W sumie nawet się cieszyłem, niestety do czasu wizyty u lekarza medycyny pracy, który stwierdził że dopóki nie skończę diagnostyki neurologicznej nie dopuści mnie do pracy. Więc lipa- znów siedzę w domu. Musze tylko coś wykombinować z ruchem, ponieważ przez leki zaczynam tyć a sama dieta raczej nie wystarczy. Lodówkę już zamknąłem na kłódkę, wymazałem z pamięci stoiska ze słodyczami. Zostaje aktywność ;-).
Pozdrawiam.

Brak komentarzy: