wtorek, 5 kwietnia 2016

Otwarcie sezonów.

Witam.
Mamy już kwiecień, pogoda sprzyja wszelkim aktywnościom na zewnątrz. Na minioną niedzielę przypadły pierwsze w tym roku nasze zawody biegowe- 6. Półmaraton Pabianicki. Wystartowaliśmy razem z Agatą (biegła na 5km) i Łukaszem. Czyli 21 km biegliśmy w trójkę, przy czy od około połowy Łukasz wystrzelił do przodu a my powoli człapaliśmy byle dobiec do mety. Oba biegi wystartowały razem ale po 2km 5ka odbiła w prawo. Niestety brak możliwości robienia w miarę regularnych treningów dał o sobie znać. Prawdę mówiąc nie chodziło nawet o kondycje bo z tą nie jest źle, ale o stawy. Brak regularnych treningów powoduje że nie są przystosowane do tak długotrwałego obciążenia przez co bolą... delikatnie mówiąc. Więc krok za krokiem biegliśmy sobie na końcu peletonu zmieniając tylko pozycje z 3 na 4 lub nawet 5 od końca. Ale ważne jest to że się nie poddaliśmy i dobiegliśmy do końca mimo że policjant z obstawy pare razy pytał czy damy rade- daliśmy, kto jak nie my ale postanowiliśmy ze bez regularnych treningów w półmaratonach nie ma co startować. Na szczęście są jeszcze dyszki, 15km i nie tylko.
A co do samego biegu- w takim towarzystwie zawsze jest wesoło. Część trasy biegliśmy sobie z panem w wieku chyba 67 lat. Zaczął biegać dwa lata wcześniej i to był jego pierwszy półmaraton. Założył sobie że nie chce być ostatni- z tego co widzieliśmy nie był- szacunek.
Sama trasa biegu wyglądała tak:
Ogólnie bieg dobrze zorganizowany- trasa dobrze zabezpieczona, płaska ale zróżnicowana krajobrazowo- od miasta poprzez wsie, pola, lasy, nawet mały podbieg pod wiadukt nad S8. Co około 5km nas dokarmiali- czekolada, banany, kostki cukru jak dla konia :-) i wodzianka. W pakietach startowych ręczniki duże z logo biegu, chusty a la buff, skarpety stópki, izotonik, baton energetyczny, cukierki i kilogram ulotek. Zapomniałbym- trochę próbek kosmetyków. Nawet nie było kolejek do odebrania pakietów startowych, chociaż ledwo zdążyliśmy ale tym razem nie z mojej winy. Kasia wpisała adres w nawigacji Pabianice, Grota Roweckiego 31. Dojechaliśmy i coś pusto. Ale w sumie szkoła i hala jest. Chodzimy, szukamy i nic. Dzwonie do Łukasza- doszliśmy do porozumienia że spotkamy się obok kościoła- obaj go widzimy. Jak już staliśmy obok to okazało się że on stoi obok szarego a my obok beżowego. Kasia wpisała 31 zamiast 3... Biegiem do auta, nawrotka i udało się.
A na mecie:
Oraz jedzonko- schabowy, suróweczki i pyry a do tego pączki- pyszności. Później już tylko powrót do domu i dogorywanie- dawno tak szybko nie zasnąłem.

W tytule napisałem otarcie sezonów. Do tego drugiego zbierałem się od tygodnia, ale niestety co chwila zanosiło się na deszcz. A chodzi tutaj o przesiadkę z Franusiem z auta na rower. Furę oddaliśmy mamie i w poniedziałek rano pojechaliśmy do żłoba. Od razu mówię że to był poniedziałek zaraz po biegu...ale jakoś nie było problemów z pedałowaniem- gorzej było na schodach ale też bez tragedii. Aktualnie jesteśmy na etapie wytyczania optymalnych tras- ta w poniedziałek przebiegła przez Park Mickiewicza i wyglądała tak:
Jak na razie młody jeździ jeszcze w foteliku, ale zobaczymy, może nauczy się jeździć sam na dwóch kółkach.
Pozdrawiamy i zapraszamy do wstania z kanapy i wszelkich aktywności na zewnątrz.

Brak komentarzy: