wtorek, 29 marca 2016

Wielkanoc.

Witam.
Korzystając z aż dwóch dni wolnego na święta postanowiliśmy pojechać do Kasi rodziców. Z racji tego że w sobotę Kasia pracowała do 19 wyjazd przełożyliśmy na niedziele rano- tak aby zdążyć na śniadanko. Tradycyjnie wyjechaliśmy z małym opóźnieniem, czyli o 8. Trasa bajka- dawno nie widziałem takich pustek zarówno w mieście jak i na trasie.

Na miejscu szybkie śniadanko, trochę lenistwa i spacerek. Pogoda piękna, chmur praktycznie brak, słoneczko dogrzewało, lekki wiaterek, aż nogi same niosły. Przeszliśmy sobie jakieś 2,5 kilometrów po lesie. Oczywiście Franuś szukał patyków, takich małych żeby nikt nie widział że ze sobą targa :-).

 Nad zeszłoroczną dziuplą wydziobana nowa.
Ambonę też zwiedziliśmy.

Drabina trochę chybotliwa była, ale daliśmy rade. W końcu do góry nie polecimy ;-).
Nie ma slacka, ale szlaban też może być.
W drodze powrotnej młody chciał na barana i... zasnął.


W poniedziałek zrobiliśmy sobie małą przebieżkę.
Następnie obiadek, drzemka młodego i znów spacerek- trzeba korzystać póki można. Tym razem nieco krócej, ale jednak.

Dzięki małej wywrotce Franusie i temu że prawie na nią upadł wypatrzyliśmy taką kudłatą larwę.
Odłożyliśmy ją z drogi na pień drzewa- może przeżyje do zrobienia kokonu i przeobrażenia.


Niestety wszystko co dobre szybko się kończy i w poniedziałek wieczorem wróciliśmy do Łodzi. Spodziewałem się na trasie sporego ruchu- w końcu był to dzień powrotów ze świąt, z trzydniowego weekendu a tu miła niespodzianka. Chciałem po drodze zrobić parę nocnych zdjęć z trasy zza kółka, ale oczywiście aparat został w kurtce w bagażniku- obiecuje poprawę.
Pozostaje niesmak że tak krótko trwał wyjazd ale i wspomnienie że był tak fajny. No i oczywiście motywacja do kolejnych wypadów.
Pozdrawiamy i do zobaczenia.


Brak komentarzy: