środa, 20 kwietnia 2016

Rodzinne bieganie.

Cześć.
Tradycyjnie sezon zawodów biegowych otwieramy z łódzkim DOZ Maratonem. Jest to cykliczna coroczna impreza biegowa. Składa się z maratonu, biegu na 10 kilometrów oraz biegów dziecięcych. W tym roku po raz pierwszy wpadliśmy na pomysł aby zapisać Frania. To były jego pierwsze zawody- startował w najmłodszej kategorii, roczniki 2013. Młody jest dzieciakiem zdecydowanie aktywnym wiec nikt nie sądził że może mieć problem z przebiegnięciem dystansu przygotowanego dla jego kategorii wiekowej- 200m, i problemu faktycznie nie miał. Poparciem tej tezy był bieg który jakiś czas temu zrobił z Kasią- około 600 metrów bez przerwy. Mimo wszystko na kilka dni przed startem przebiegliśmy się po osiedlu- tak profilaktycznie.
Na około trzy tygodnie przed biegiem powiedzieliśmy Franiowi że zapisaliśmy go, wytłumaczyliśmy o co chodzi- zrozumiał i bardzo się cieszył. Okazało się również że prawdopodobnie będzie musiał biec bez nas, wiec doszły kolejne tłumaczenia ale rozumiał. Tłumaczyliśmy również że może nie wygrać, ale twierdził że będzie najlepszy. Biegi dziecięce odbywały się w sobotę na stadionie miejskim. Młodego od samego rana rozpierała energia. Gdy dotarliśmy na stadion nosiło go strasznie. W pewnym momencie stwierdził że jak ktoś będzie mu przeszkadzał to będzie spychał i niestety nie mogliśmy go przekonać że to nienajlepszy pomysł. Wybiła godzina zbiórki i wejścia na stadion. Okazało się że z dzieckiem może biec jeden opiekun- wybraliśmy mamusie. A tatuś wbił się na krzywy ... ale usiadł na trybunach i kibicował. Trzylatki miały do przebiegnięcia poł okrążenia- pierwszą połowę przeszły ponieważ start był naprzeciwko trybun a meta zaraz przed nimi. Nagle całe trybuny zaczęły odliczanie i nastąpił wystrzał- start. Dzieciaki ruszyły. Jedne same, inne z rodzicami, jedne pędziły inne szybko szły. Franuś z mamusią trzymał się stabilnie w drugiej połowie peletonu i grzecznie nie spychając rywali dobiegł na metę z czasem 1,08,58 otrzymując medal. Jak się później okazało miał tak wielką frajdę i radość z zawodów że dawno takiej nie widzieliśmy. Żona opowiadała że cały dystans bardzo się cieszył i było widać że sprawiało mu to wielką satysfakcje i radość.



Cała ta impreza, emocje, przygoda tak wyssały z młodego energię że w drodze do domu:
Myślę że jak tylko pojawią się kolejne zawody dla dzieciaków to zapiszemy młodego. A co do tych mam jedynie mały niedosyt dotyczący koszulek dla dzieci. Na większości zawodów zawodnicy otrzymują pamiątkowe koszulki. Biuro zawodów zostało otwarte w piątek o 12. Tego samego dnia o 20 najmniejsze koszulki jakie zostały były dla 9cio latków- szkoda, ale co robić.
Dodatkowym atutem zawodów było to że w poniedziałek Franio zabrał medal do żłobka- oj było o czym opowiadać.
Skoro w sobotę biegł młody to w niedziele wystartowali starzy- tradycyjnie na 10 kilometrów. W zeszłym roku biegła nas spora ekipa, w tym poza nami tylko jeden kolega którego i tak nie odszukaliśmy przed startem, co zrobić. Bardzo ciekawie moim zdaniem zorganizowano start- maraton i bieg na 10km stały na jednym pasie alei Bandurskiego rozdzielone jedynie barierkami. Tyle że startowały w przeciwnym kierunku- polecam film z drona na stronie http://www.lodzmaraton.pl/ (w chwili pisania posta nie działała- to pech). Aby tradycji stało się zadość miałem dylemat czy założyć długie czy krótkie spodnie- cholera jak zwykle to samo. Bieg był o 9 a rano było faktycznie zimno. Założyłem długie ale w plecak wrzuciłem krótkie tak na wszelki. Pobiegłem finalnie w długich czego później bardzo żałowałem- norma, pytanie czy kiedyś się nauczę. Biegliśmy spokojnym ale dość szybkim jak na nas tempem- od razu zaznaczam że ostatnio w ogóle nie trenujemy- po prostu brakuje czasu. Słoneczko pięknie świeciło, biegło się bardzo miło. Można było po drodze się napić, zjeść banana. W pewnym momencie za półmetkiem usłyszeliśmy gdzieś z oddali znajome klimaty muzyki technicznej. Okazało się że przy trasie rozstawione było stanowisko wraz z didżejką PRODJS. Świetna muzyka (aż ciarki po plecach przechodziły) a do tego kibicowanie i motywowanie biegaczy- od razu przyspieszyliśmy kroku. Meta była usytuowana w Atlas Arenie, wiec końcówka trasy była dosyć mocno z górki przez co bardzo przyspieszyliśmy i zaczęliśmy wszystkich wyprzedzać. Efekt- 1,08,58. Ja wiem że to nic nadzwyczajnego, ale po pierwsze radość z biegania a po drugie- brak treningów. Chcielibyśmy jednak zejść poniżej godziny- wszystko przed nami.
Co do trasy biegu to wyglądała tak:
Po biegu medale i do domku. Czekamy już na 28,05 i Bieg Piotrkowską. Może uda się do tego czasu trochę popracować nad sobą i poprawić wyniki- czas pokaże. Pewien jestem tego że jak tylko znajdę zawody dla dzieciaków (nie tylko w Łodzi) to będę zapisywał młodego- może połknie bakcyla. Lepiej biegać, wspinać się, jeździć rowerem, na rolkach, cokolwiek niż siedzieć w domu przed tv czy komputerem.
Pozdrawiam.

Brak komentarzy: