środa, 16 maja 2018

Życióweczka

Witam.
Po wielu perypetiach udało mi się w ostatni weekend wylądować w skałach. Jak tylko w sobotę wyszedłem z pracy, wróciłem na szybko do domu dokarmić kota i w trasę :-).
Jechałem sobie spokojnie do Podlesic z planem ułożonym w głowie- najpierw rozbicie namiotu, ogarnięcie gratów i jak wystarczy czasu wejście gdzieś.
Życie jednak plany zweryfikowało i wylądowałem w Podzamczu pod skałą o nazwie Grań za Kapeluszem.
Po krótkim rozeznaniu się w dostępnych drogach zacząłem działać. Na rozgrzewkę poszła droga nr 9 o nazwie "3 zapałki" o trudności V+. Drugą- bardzo ciekawą był trawers rysą oznaczony numerem 11- czyli "Pątniczka" o wycenie VI-. Na deser jakoś przyszło mi do głowy aby spróbować trudności, której do tej pory nie udało mi się sprostać, czyli VI.1. Wszedłem z drogę po znajomych, którzy ją wcześniej robili. Jednak tradycyjnie nie podglądałem przejścia, podpowiedzi też nie chciałem.... i udało mi się zrobić życiówkę, czyli drogę najtrudniejszą do tej pory i to w stylu OS, czyli bez wcześniejszego rozpoznania. Była to droga numer 14- "Cantina pectoris".
Wszystkie drogi bardzo przyjemne, ale ta ostatnia sprawiła że mordka śmiała mi się od ucha do ucha.
Po tym wszystkim mogłem już na spokojnie zająć się robieniem zdjęć.


Po wszystkim zostało dotrzeć na pole namiotowe, rozbić się, ogarnąć siebie, spanie, zjeść... i wypić zasłużone wieczorne przy ognisku piwko ;-).

W niedziele po nieco chłodnej nocy wstałem, skoro świt nieco przed ósmą :-). Jakoś od razu wiedziałem że będzie leniwy dzień, nie koniecznie na wspinanie. Po śniadanku pakowanie, aby ze skał móc jechać prosto po Młodego do dziadków i w plener. Tym razem do Mirowa (pamiętajcie o wpisaniu się do książki u sołtysa). Po drodze okazało się że część dróg była zamkniętych z powodu wyścigu kolarskiego. Lokalsi pokierowali nas, którędy jechać. Uwierzcie- cała ekipa modliła się- byle tylko ktoś się nie zakopał- a jechały trzy auta.
Jak już dotarliśmy na miejsce okazało się że co skała to tłum. W sumie ciepła niedziele w popularnym rejonie- nie ma się co dziwić. Spróbowaliśmy sił na pewnej nie obleganej skale, po czym dowiedzieliśmy się dlaczego nikogo tam nie ma- przeloty były w takich odległościach, że lot groził przyziemieniem- średnio bezpieczne.
Dalej trafiliśmy pod Skałę z grotą gdzie wstawiłem się w drogę "Znikaj stonko" o wycenie VI. Droga bardzo fajna, ale została przeze mnie dosłownie wymęczona.



Zebraliśmy się więc i udaliśmy pod Studnisko przy Zamku. Ja wszedłem z tyłu, wpiąłem się w stanowisko aby robić zdjęcia a pozostali wchodzili.
Przy okazji wyjazdu zrobiłem też nieco zdjęć dla nowej marki- Hastan. Dziewczyny z pasją do wspinania robią ciuchy do tego sportu właśnie przeznaczone- gorąco polecam. Bardzo fajny krój, wzory, ale też jakość wykonania- szczegóły- bezpośrednio na stronie :-).



Niestety po wszystkim musiałem zwijać się o 15, aby odebrać Frania i wrócić o przyzwoitej porze do domu.
Wyjazd bardzo fajny, jednak apetyt rośnie w miarę jedzenie. Chciałoby się zrobić kolejne VI.1, może też coś łatwiejszego, ale na własnej asekuracji, może jakieś wielowyciągi :-).
Czas pokaże.
Pozdrawiam

Brak komentarzy: