środa, 15 lutego 2017

Powtórka z rozrywki.

Witam.
Niestety nie na chodziłem się zbyt długo do pracy. Znów jestem uziemiony- tym razem Młody ma grypsko. Chodził z tydzień do przedszkola i znów chory. Podobno jednak ostatnio jest pogrom i nie tylko dużo dzieci ale i dorosłych choruje. Mam nadzieje że to ostatni raz co najmniej w tym sezonie- oby. Jednak znając życie na tym się nie skończy....

Zima nadal trzyma więc rowery również zimują, a doczekać się nie możemy. Chyba jednak nie długo będzie ocieplenie wiec być może znów na nie wsiądziemy- byle jak najszybciej.

Katarzyna. A Katarzyna nadal trzyma się postanowienia i biega dwa razy w tygodniu. Oczywiście zdarzają się małe odstępstwa od reguły ale zarówno w jedną jak i drugą stronę. Czasem idzie na piątkę, czasem na dyszkę. Najważniejsze jednak aby być w ruchu. Być może w ferworze dwóch prac, domu i biegania uda jej się wrzucić jakieś treningi domowe- chęci już się pojawiają a to najważniejsze.

Co do mnie- cóż. Przez to że Franio nie chodzi do przedszkola mam zdecydowanie mniej możliwości aby wyskoczyć na trening (wynika to z tego że jak jestem po nocy- zaworze go do przedszkola i mam czas aby się ruszyć i zdrzemnąć oraz odebrać do około 15-16;-)). Udało mi się jednak w ostatnią sobotę zabrać na ściankę Tomasza. Wyczekałem tylko aż Kasia wróciła z pracy (a Młody już gotowy do spania- nic tylko pakować się w kime) wystrzeliłem jak pies urwany z łańcucha...
Musze przyznać że jak na pierwszy raz w pionie to jestem pełen podziwu. Nie dość że świetnie szło z poruszaniem się po ścianie to i nie było problemów z wysokością i sprzętem. Tomasz wkręcił się do tego stopnia że trzy dni później zrobił kurs do asekuracji na wędkę. Wygląda na to że znów będę miał partnera do liny a i przy okazji będziemy wkręcać chłopaków- Franek i Maks (syn Moni i Tomka) są przyjaciółmi jeszcze od żłobka ;-). Jak dobrze pójdzie to może w weekend wyskoczymy ekipą na ściankę. Chyba odżywa we mnie starał miłość do skały. Ale tym razem będzie już z kim jeździć :-). Do tego będzie też bezpieczniej dla mnie- wczoraj wyszło 90 tyś płytek- wg hematologa norma i bezpieczeństwo- JEST!!!!
Po sobotniej Strato udaliśmy się do Szamanów do domu aby w towarzystwie pana Amundsena przedyskutować sprawy mniej i bardziej ważne. Trafił mi się nawet nocny spacerek do domu.
Niestety 7,30 pobudka- tata wstawaj.... a mama już dawno w pracy. Chyba nawet zaczynam tęsknić za pracą- dziwne uczucie :-). I nie chodzi tu o ucieczkę od Młodego a o rytm gdzie każdy ma ustalone swoje zajęcia, ale i chwile tylko dla siebie. Na szczęście w ciągu tygodnia jak jestem z Młodym w domu udało mi się ustrzelić takie aż dwie. Więc korzystając z drugiej, gdy tylko Kasia wróciła z pracy ruszyłem biegać. Wiem już że z domu do Legionów z Włókniarką  i z powrotem mam 12 kilometrów. Może w przyszłym tygodniu pokuszę się o piętnastkę. Tylko musze już zabrać żelik ze sobą bo może zacząć pod koniec brakować prądu :-(. Dawno nie robiłem takich przebiegów i nie pamiętam przy ilu dokładnie potrzebowałem ;-). Zostaje metoda prób i błędów- będą jaja :-).

Tym razem nie zapomniałem napisać ;-). Jakiś czas temu udało mi się przebić z pomysłem tapetowania jednej jak na razie ściany więc zrealizowałem go.
Są tu nasze wszystkie medale oraz numery z większości biegów (niestety na niektórych na mecie trzeba było oddać). Od najstarszego Kasi z numerem 195 z jej pierwszego biegu- I bieg na wzniesieniach w Plichtowie z 14,09,2014. Po ostatni na samej górze 827 i 828. Krakowski bieg niepodległości na który po raz drugi nie pojechaliśmy- tym razem przez mój szpital. Pamiętam jak podczas tego pierwszego spacerowałem z Frankiem w wózku po okolicy a ekipa biegła- Młody miał wtedy półtora roku. Są też oczywiście i jego medale i numer- a startował już w trzech zawodach.
A najbliższe dla nas będzie Ale 10K i dla Frania Kids run odpowiednio 10 km i 200m.

Pozdrawiamy i do zobaczenia.

Brak komentarzy: