niedziela, 23 kwietnia 2017

Moi biegacze.

Witam.
Jak co roku pod koniec kwietnia odbywa się w Łodzi DOZ Maraton wraz z biegami towarzyszącymi, czyli biegiem na 10 kilometrów oraz biegami dla dzieci. Zapisaliśmy się oczywiście we troje.
W sobotę odbywały się zawody dla dzieci na stadionie miejskim. Franio w tym biegu startował już drugi raz. Jego kategoria biegowa miała do przebiegnięcia 200 metrów, czyli pół okrążenia. Tradycyjnie startowała z nim Kasia, ale umówili się że będzie biegł sam a mamunia za nim. Pierwszą połowę okrążenia dzieciaki przeszły aby dotrzeć do linii startu i dopiero od połowy po odliczaniu wystrzeliły. Jedne wolniej, drugie szybciej. Najważniejsze jednak było to aby dotrzeć do mety.
Franio większość dystansu przebiegł sam, dopiero pod koniec poruszali się razem z Kasią. Na mecie ogromna radość i satysfakcja oraz zasłużony medal- to już czwarty do kolekcji.
Oczywiście standardowo po biegu co Misio zrobił w aucie....?

Za to dziś mieliśmy razem wystartować w biegu na dziesięć kilometrów. Zaplanowaliśmy nawet że wypożyczymy wózek biegowy i będziemy targać ze sobą Frania. Niestety jakiś tydzień przed biegiem okazało się że moje wyniki krwi się na tyle pogorszyły że bieganie było by delikatnie mówiąc głupie. Więc tym razem Kasiula pobiegła sama a my z Franiem robiliśmy jako mobilny punkt kibicowania oraz support. Pogoda była dziś dobra do biegania bo zimno, ale Kasia wymyśliła że biegnie w spodniach 3/4 oraz krótkim rękawie. Jak tylko patrzyłem na nią robiło mi się zimno, ale jako biegacz sam rozumiem o co w tym chodzi. Jak się później przyznała w trakcie biegu zrobiło jej się tak ciepło że aż chłodziła się wodą. Udało się jej nawet wykręcić wynik dobry wynik- 1,09h. Do tej pory bardzo rzadko zdarzało się że biegaliśmy oddzielnie w zawodach a tu taka odmiana.
Trasę znamy już praktycznie na pamięć. Jednak zawsze najwięcej emocji budzi wbieganie na metę w Atlas Arenie. Nie dość że z górki, więc człowiek nabiera prędkości to myśl że wbiegasz na wielki obiekt, wokół kibice biją brawo, zagrzewają do przyspieszania na ostatnich metrach. Coś co bardzo trudno opisać. Kasia jak wpadła to nawet nie zdążyliśmy krzyczeć "mama gazu".
Do tej pory nie braliśmy udziału w żadnym innym biegu który kończyłby się w tak efektywny sposób. Zdecydowanie polecamy.
Teraz pozostaje czekać na kolejne biegi (mam nadzieje że już mnie nie miną i będę mógł zrzędzić żonie na trasie ;-)).
Pozdrawiamy

Brak komentarzy: